Na zakończenie Beskidu Ślaskiego wchodzimy na Karolówkę, Baranią Górę, Magurkę Wiślańską, Magurkę Radziechowską i Glinne
10.08.2019 Kamesznica Górna–>Karolówka (931 m n.p.m.)–>Schronisko Przysłop (951 m n.p.m.)–>Barania Góra (1220 m n.p.m.)–>Magurka Wiślańska (1140 m n.p.m.)–>Magurka Radziechowska ( 1108 m n.p.m.)–>Glinne (1034 m n.p.m.)–>Węgierska Górka.
Do zdobycia złotej odznaki korony Beskidu Śląskiego z KZKG RP pozostało nam pięć szczytów. Postanawiamy zrobić to na jednej wycieczce, ponieważ za kilka dni wyjeżdżamy na wakacje i chcemy mieć zamknięty Beskid Śląski. Zdajemy sobie sprawę, że będzie to wymagająca wycieczka, więc załatwiamy sobie nocleg w Węgierskiej Górce. Tam zostawiamy samochód i busem udajemy się do Kamesznicy Górnej, gdzie swój początek ma żółty szlak prowadzący w stronę Schroniska Przysłop.
Na tę wyprawę wybrali się z nami znajomi z dwójką dzieci, którzy byli z nami na pierwszej wycieczce w Beskidzie Małym. Początek trasy biegnie asfaltem przez około kilometr, a z lewej strony z góry spływa strumyk Jaroszka. Następnie wchodzimy do lasu, gdzie zaczynamy nabierać wysokości. Po przejściu kolejnych trzech kilometrów łączymy się z niebieskim szlakiem idącym z Koniakowa, a czterysta metrów dalej dochodzimy do skrzyżowania szlaków Pod Karolówką. Tam szlak zmienia się w niebiesko-zielony i idzie już do schroniska. Po piętnastu minutach dochodzimy na Karolówkę, czyli do pierwszego szczytu tego dnia. Sam szczyt leży obok szlaku, ale możliwe jest wejście na wierzchołek poprzez trawę.
Następnie kierujemy się w stronę schroniska, na które mamy jeszcze jakieś półtora kilometra. Po drodze wzdłuż szlaku płynie Czarna Wisełka, a ostatnie trzysta metrów to dość strome podejście między korzeniami drzew. Tuż przed schroniskiem jest Baraniogórski Ośrodek Kultury Turystyki Górskiej PTTK na Przysłopie, gdzie oczywiście musieliśmy zajrzeć. Od samego wejścia widać, że to muzeum tworzone jest przez ludzi z pasją. Można tam zobaczyć między innymi makietę wieży widokowej na Baraniej Górze, stare narty zjazdowe i wiele innych górskich ciekawostek. Jest również książka pamiątkowa, w której każdy z nas się wpisał na czele z Hanią. Tam zdobywamy kolejne dwie pieczątki do naszej książeczki, a muzealna jest wyjątkowa, bo dwukolorowa. Następnie właściciel zaprosił nas na dół, gdzie mieści się salka Ondraszkowa. Jest tam malunek legendarnego zbója oraz raciczki sarny, której nie udało się uratować przed wilkami. Bardzo przyjemnie słuchało się opowieści i podziwiało te wspaniałe eksponaty, ale trzeba było iść się posilić do schroniska, bo przed nami jeszcze daleka droga.
Po przerwie udajemy się trójkolorowym szlakiem w stronę kolejnego szczytu, czyli Baraniej Góry, trzymając się głównie czerwonego, ponieważ on biegnie do samej Węgierskiej Górki i jest częścią (GSB) Głównego Szlaku Beskidzkiego. Tuż za schroniskiem wchodzimy do Rezerwatu przyrody Barania Góra, który ma powierzchnię 380 ha. Szlak jest bardzo kamienisty, a dookoła bardzo dużo poprzewracanych drzew.
Po przeszło godzinie meldujemy się na szczycie Baraniej Góry, przechodząc wcześniej przez Wierch Równiański i Wierch Wisełka. Pod wieżą widokową znajduje się tablica, ku pamięci Polskich Partyzantów, którzy w latach 1943-1945 walczyli z niemieckim okupantem o wolną i niepodległą Polskę. Na wieży strasznie wieje, ale widoki są piękne. Niestety pogoda zaczyna się powoli psuć, więc po krótkiej przerwie udajemy się w stronę Magurki Wiślańskiej, co zajmuje nam to godzinę.
Schodząc z Baraniej Góry, trasa jest bardzo wąska i kamienista, ale za to z pięknymi widokami. Ludzi na szlaku bardzo dużo i momentami trzeba się wzajemnie przepuszczać, jeśli chodzi o „górskie pozdrowienia” to nie wszyscy to praktykują, ale najważniejsze, że na mniej uczęszczanych szlakach jest to normalne. Będąc na Magurce Wiślańskiej robimy sobie pamiątkowe zdjęcie pod tabliczką, jak się później okazało ostatnią tego dnia i udajemy się w kierunku Magurki Radziechowskiej, już tylko czerwonym szlakiem. Do pokonania mamy dwa kilometry, a widoki po drodze powalają z nóg. Jest przepięknie, z lewej strony widać Skrzycze, po prawej Baranią Górę, a przed nami jest skała, z której widoki są jeszcze lepsze. Przez podziwianie widoków i odpoczynek na skale dwa kilometry pokonujemy prawie godzinę.
Gdy dochodzimy na czwarty szczyt tego dnia, czyli Magurkę Radziechowską okazuje się, że nie ma tam tabliczki, a pogoda zaczyna się momentalne psuć. Postanawiamy przyśpieszyć tempa, a do Węgierskiej Górki pozostało nam jeszcze dziewięć kilometrów. Po drodze przechodzimy przez Halę Radziechowską, ale nie mamy możliwości zatrzymać się nawet na chwilę, ponieważ niebo coraz głośniej się odzywa. Aby zdobyć Glinne, czyli ostatni szczyt tego dnia, najpierw musimy stracić na wysokości, aby znów podejść na szczyt. W trakcie podejścia spadają pierwsze krople, a po chwili totalnie się rozpadało. Na szczycie robię tylko zdjęcie GPS-a, że zdobyliśmy szczyt i ruszamy w dół.
Ostatnie sześć kilometrów pokonujemy w totalnej ulewie, że nawet peleryny nie pomagały, na dodatek szybko zrobiło się ciemno. Dzielimy się oświetleniem ze znajomymi i powoli kierujemy się w stronę Węgierskiej Górki. Powoli to najlepsze określenie, ponieważ na szlaku jest już ślisko i w dodatku totalnie ciemno, a dzieciaki na sam koniec łapią mały kryzys. W zasadzie nie ma co się im dziwić, dopiero było ładnie i słonecznie, a teraz są totalnie przemoczeni i w nogach mają już ponad 20 kilometrów. Na końcu szlaku mijamy jeszcze schron „Waligóra” po prawej stronie, ale byliśmy tam w zeszłym roku, więc dużej straty nie zaliczamy.
Po dotarciu do Węgierskiej Górki humory na chwilę wracają, a my kierujemy się do swoich miejsc noclegowych. Niestety to nie koniec problemów tego dnia. Okazuje się, że nasz pokój został wynajęty komuś innemu, a my mamy nocleg u znajomej tamtej Pani. Z jednej strony miło, że załatwiła nam alternatywne wyjście, ale szkoda, że połowę drożej. No cóż, na tamten moment każde wyjście dające możliwość ogrzania się i odświeżenia było dla nas satysfakcjonujące.
Podsumowując jeśli chodzi o tabliczki to są tylko na Baraniej Górze i Magurce Wiślańskiej, natomiast gastronomia jest tylko w schronisku Przysłop. Pieczątkę można dostać w Muzeum Turystyki Beskidu Śląskiego, na innych szczytach trzeba radzić sobie zdjęciami GPS-a.
Po tej wyprawie zdobywamy złotą odznakę Beskidu Śląskiego z klubem KZKG RP.
Do zobaczenia na szlaku Magia Gór:)
Galeria: Zdjęcia.
Trasa: 24,7 km według Huawei Watch GT.
Szlak: żółty, niebiesko–zielony, czerwony.
Nasz czas: 11 h.
Suma podejść: 964 m.
Suma zejść: 1071 m.
Punty GOT: 28.
Przebieg wycieczki: